niedziela, 29 grudnia 2013

Ból, cierpienie, tysiące noży wbitych w serce i duszę.



Nie dawno zobaczyłam na rękach kuzynki ślady po cięciu się. Byłam naprawdę w szoku. Jest zabawna, radosna, ciągle gdy ją widzę cieszy się z życia. Aż nagle niespodzianka... ślady na jej rękach. Nie wiedziałam co zrobić. Zacząć na nią krzyczeć? czy w ogóle by coś to dało?



A teraz piszę do wszystkich, którzy cięcie się uważają za lek na cierpienie.
Czy ma to sens? Zadawanie sobie bólu? Po to aby smutek zniknął. On nigdy nie zniknie... zawsze będzie w wami. To TYLKO w wyłącznie wasza zasłucha! to wy chcecie o tym ciągle myśleć. A może czas zapomnieć? Zapomnieć o bólu jaki dana osoba zadała.

 Po prostu... takie jest życie. I my tylko częściowo decydujemy o tym jak wszystko się potoczy. Wyznaczamy kierunek a o reszcie decyduje za nas ktoś inny.
 Spotykamy ludzi na naszej drodze po to by nas czegoś nauczyli. By nauczyli nas uczuć... żebyśmy wiedzieli co to znaczy cierpieć. Nasze uczucia wzmacniają się. Są silniejsze... i wtedy możemy pokochać kogoś kto jest tego wart. KTO jest wart każdego naszego dnia. Użalanie się nad sobą niczego nie da... musimy wziąć się w garść! i iść do przodu... cieszyć się życie... i nie żałować ani sekundy. Starać się by każda minuta była czymś innym. Czymś wyjątkowym.

Tniesz się? Pomyśl teraz o osobach, które kochasz... czy one chciały by Cię widzieć w takim stanie? Chciały by widzieć to jak twoja krew rozlewa się po pokoju? Nie.. pokaż, że potrafisz kochać! bez względu na to jaki koniec nastąpi.



Życie jest jedno... a ludzie i tak wcześniej czy później odejdą z naszego życia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz